Jakiś czas temu spotkałam się ze stwierdzeniem, że zdrowe odżywianie zaczyna się w sklepie. Uważam, że jest w tym dużo racji. Ogromna część z nas robi zakupy odruchowo i sięga po te produkty co zawsze, albo te w lepszej cenie, albo te kojarzone są ze względu na reklamę lub z jeszcze innych powodów. Czytanie etykiet może wydawać się czynnością żmudną i trudną. Na pierwszy rzut oka 🙂 Jest to kwestia przyzwyczajenia, wypracowania nawyku dokładnego obejrzenia produktu przed zakupem. Moim zdaniem jest to nieodłączny element bycia świadomym konsumentem. A poza tym, jeśli chcesz traktować z szacunkiem swoje ciało i dostarczać mu tego, co najlepsze, to czytanie etykiet powinno stać się normą.
Poniżej zebrałam kilka głównych zasad czytania etykiet produktów spożywczych.
Skład
Kolejność składników na etykiecie produktu nie jest przypadkowa. Składniki produktu wymienione są od tych których jest najwięcej w produkcie, do tych których jest najmniej. Jeśli bierzesz do ręki produkt, który na pierwszym lub drugim miejscu ma cukier, to lepiej odstaw go na półkę. Spójrz również na ilość składników. Najczęściej (chociaż nie jest to regułą), im dłuższy skład tym więcej chemii. Ja niejednokrotnie jestem zaskoczona porażająco długim składem na produkcie, który na pierwszy rzut oka nie powinien zawierać aż tylu składników.
Producent
Na nazwę i adres producenta szczególnie warto zwrócić uwagę jeśli kupujesz produkty wyprodukowane pod marką własną sklepu. Często okazuje się, że to ten sam produkt, który zapakowany jest w opakowanie z logo producenta, a znacznie tańszy. Nie ma zatem sensu przepłacanie za to samo.
Uwaga na sól
Sól jest źródłem sodu, ważnego składnika naszej diety. Jednak nadmiar soli powoduje rozwój wielu dolegliwości, jak choroby układu krążenia, nowotwory żołądka, otyłość. Dzienne spożycie soli nie powinno przekraczać 5-6 g, czyli około 1 łyżeczka. Nie jest to jednak tylko sól kuchenna, którą dodajemy do potraw, ale też sól zawarta w produktach. Najwięcej soli znajduje się w pieczywie, wędlinach, serach żółtych, słonych przekąskach, ale też słodyczach, mieszankach przypraw.
Data przydatności
Na opakowaniach możemy spotkać się ze sformułowaniem “należy spożyć do” oraz “najlepiej spożyć przed”. Pierwsze z nich to data przydatności do spożycia, która oznacza, że po jej przekroczeniu produkt zmienia się na tyle, że może być już niebezpieczny dla zdrowia. Drugie to data minimalnej trwałości, która oznacza, że po jej upływie produkt wciąż nadaje się do spożycia, jednak może stracić niektóre ze swoich właściwości organoleptycznych.
Uwaga na cukier i inne substancje słodzące
Kupując produkty warto zwrócić uwagę na obecność w nazwie nie tylko cukru, ale i innych słodzideł, jak m.in. syrop glukozowo-fruktozowy, aspartam, acesulfam K, glukoza, fruktoza, sacharoza, maltoza, karmel, dekstroza, maltodekstryna, sorbitol, mannitol, sacharyna, syrop ryżowy, syrop z agawy, syrop kukurydziany…
Jeśli na opakowaniu znajduje się informacja “bez dodatku cukru” to tym bardziej należy być podejrzliwym i sprawdzić jego skład. Najczęściej okazuje się, że cukier został zastąpiony przez słodzik.
Nadmiar cukru to droga do otyłości, cukrzycy, próchnicy, nowotworów. Niezależnie od tego, czy w produkcie znajduje się któryś ze słodzików, cukier biały, brązowy, trzcinowy, każdy z nich jest tak samo nam zbędny.
Wartość odżywcza
Warto zwrócić uwagę na te dane, najczęściej zebrane w formie tabeli w przeliczeniu na 100 g produktu. Znajdziemy tam wartość energetyczną, czyli ilość kalorii w produkcie. Dalej na pewno znajdą się informacje o ilości węglowodanów w produkcie, uzależnione od zawartości zbóż, warzyw, owoców oraz od ilości cukru dodanego. Na opakowaniu znajdzie się również zawartość tłuszczu i kwasów tłuszczowych nasyconych. Na kwasy tłuszczowe nasycone należy uważać, ich dzienne spożycie nie powinno przekraczać 20 g. Producenci podają również zawartość błonnika, którego zaleca się spożywać ok. 20-40 g/dzień. Znajdziemy również informację o zawartości sodu. Aby przeliczyć zawartość sodu na ilość soli, należy pomnożyć ilość sodu razy 2,5.
Uwaga na konserwanty
Nie wszystkie E to substancje konserwujące i nie wszystkie E są szkodliwe. Lista E jest bardzo długa, przeciętnej osobie ciężko odróżnić te mniej i bardziej szkodliwe, w związku z tym myślę, że można uznać: im mniej E w produkcie, a najlepiej jeśli w ogóle ich tam nie ma, tym lepiej. Przydatne może być również kierowanie się zasadą- jeśli jakiegoś składnika nie potrafisz wymówić, to odstaw produkt na półkę.
Uwaga na słownictwo i hasła marketingowe
Przykład to wyłapywanie napisów, że produkt jest “o smaku…”, np. “jogurt owocowy” a “jogurt o smaku owoców”. Chociaż jestem przeciwniczką tego typu produktów, to przykład ten obrazuje różnicę. Produkt owocowy powinien zawierać w swoim składzie owoce (niestety mogą to być znikome ilości), a produkt o smaku owoców zawiera aromat. Podobnie sytuacja wygląda w produkcie “o smaku łososiowym” a “z łososiem”. Tutaj przykłady można mnożyć. Istnieje również różnica między “pomarańczowy” a “sok pomarańczowy”. Producenci będą kusić nas również informacjami na opakowaniu typu: “fitness”, “fit”, “lekki posiłek”, “bez konserwantów”, “naturalny”,”33% gratis” itd.
Zdecydowanie zachęcam do bycia świadomym konsumentem i czytania etykiet. Z początku będzie się to wiązało z dłuższymi zakupami, ale praktyka czyni mistrza 🙂 Szybko nauczysz się jakich produktów unikać i będziesz zaskoczony, że dobre produkty to niekoniecznie te najdroższe czy te w najładniejszym opakowaniu.